W świecie melomanów i audiofilów wzmacniacze lampowe obrosły wieloma legendami, a pośród laików owiane są wręcz gęstą mgłą tajemnicy. Wielu uważa je za absurdalnie drogie urządzenia o wręcz magicznych właściwościach. Jak to zwykle bywa w przypadku charakterystycznych konstrukcji, zarówno wśród ekspertów, jak i osób średnio zainteresowanych tematem funkcjonuje wiele krzywdzących opinii, jakoby lampy były skrajnie niepraktyczne, nadawały się tylko do muzeum techniki, albo że są po prostu cieplej brzmiącymi wzmacniaczami, których sekret polega jedynie na ubarwianiu dźwięku miłymi dla ludzkiego ucha zniekształceniami.
Słysząc opowieści o wysokich kosztach eksploatacji, skomplikowanej obsłudze, problematycznych parametrach czy konieczności zrobienia doktoratu z elektroniki, aby móc bezpiecznie korzystać z takiego piecyka, znaczna część użytkowników wzdryga się na samą myśl o rozpoczęciu swej przygody w świecie lamp. Ale czy słusznie? W końcu zarówno producenci wysokiej klasy sprzętu, jak i sami audiofile zdają się nie przejmować tymi mrożącymi krew w żyłach opowieściami. Lampowce w dalszym ciągu cieszą się dużą popularnością, roztaczając wokół siebie aurę urządzeń dla prawdziwych koneserów. W serwisach informacyjnych jakoś nie słyszy się o ludziach poparzonych lub porażonych prądem przez lampowe monobloki. Czy takie wzmacniacze są więc magicznymi ustrojstwami, o których musimy wiedzieć absolutnie wszystko, aby w pełni je docenić, czy może jednak nie ma się czego bać?
Wzmacniacz lampowy to w dużym skrócie urządzenie, w którym elementami wzmagającymi sygnał audio nie są tranzystory, a różnego rodzaju lampy elektronowe. Oczywiście oprócz wzmacniaczy zintegrowanych mogą to być także przedwzmacniacze lub końcówki mocy, nie wspominając o innych urządzeniach, w których lampy elektronowe mogą się pojawiać jako, nazwijmy to, elementy wspomagające lub nawet kluczowe z punktu widzenia całego układu. Mogą to być wzmacniacze słuchawkowe, przetworniki cyfrowo-analogowe, odtwarzacze płyt kompaktowych, a nawet przedwzmacniacze gramofonowe. Najczęściej mówimy jednak o lampowych integrach, gdzie zwykle mamy do czynienia z dwiema grupami lamp, ułożonymi w taki sposób, aby pierwsza działała w charakterze przedwzmacniacza, a druga - końcówki mocy.
Brzmi prosto? Tak, bo w gruncie rzeczy pod względem koncepcyjnym nie różni się to od wzmacniacza tranzystorowego. Z uwagi na różne właściwości lamp użytkowanie takiego sprzętu wiąże się jednak z różnorakimi czynnościami, których nie musimy wykonywać w przypadku klasycznego układu solid state. Właśnie dlatego w niniejszym artykule postaramy się jak najlepiej przybliżyć charakterystykę takich urządzeń oraz nieco "odczarować" ich zagadkową, często przeinaczaną w mediach, naturę. Ponieważ jest to poradnik z cyklu "Wszystko o...", zależało nam na tym, aby nie pominąć ani jednej istotnej kwestii i chyba nawet nam się to udało. Efekt uboczny jest taki, że nie jest to lektura na pięć minut, więc zanim wybierzecie się z nami w podróż do świata lamp, przygotujcie sobie kubek ulubionego napoju, włączcie muzykę i rozsiądźcie się wygodnie. Żeby nie było, że nie ostrzegaliśmy...